Ew. Ew.
677
BLOG

"Umiera świat, na brak miłości..."

Ew. Ew. Społeczeństwo Obserwuj notkę 1

Wikipedia mówi, że miłość to uczucie, cnota, główny sens życia człowieka. Jakoś nie mogę się zgodzić z wyjaśnieniem, że to uczucie, powiedziałabym że miłość to składnia mnóstwa uczuć, tych dobrych i złych, miłość to stan długotrwały. Bo jak się ma miłość do uczucia zazdrości, czy złości, albo radości. Moim zdaniem nijak, bo te poniższe są krótkotrwałe.

"Kochaj bliźniego swego, jak siebie samego."Cytat brzmi, jak nakaz, rozkaz kochania bliźnich, a moim zdaniem jest to stwierdzenie faktu: kochasz bliźniego swego, jak siebie samego. Jak można coś dać, skoro się tego nie ma, to niemożliwe. Trzeba zrobić porządek z samym sobą, żeby kogoś prawdziwie pokochać, w innym wypadku tworzymy jakieś atrapy  miłości, bazujemy i gramy na emocjach, ranimy się. Kiedy kochamy siebie nie mamy oczekiwań od świata zewnętrznego, nie potrzebujemy potwierdzeń, nie jesteśmy zaborczy, umiemy kochać, akceptować drugiego człowieka z jego niedoskonałościami, nie oczekujemy zmieniania się. Zupełnie jak w stosunku do siebie samego, akceptujmy się, nie mówmy sobie będziesz fajny wtedy, gdy... Już jesteś i nie jest to prosta droga do spoczęcia na laurach, to nie początek stagnacji, raczej świetny początek prawdziwego wzrostu.

Trudny i ważny temat. Mam wrażenie, że słowo miłość zostało zrównane z zakochaniem, nawet z chwilowym uniesieniem, zostało totalnie spłycone. Myślę, że niezrozumienie słowa miłość u współczesnych, to zasługa propagandy, nowomowy, pomieszania pojęć, gdyż mianem miłość określane są stany, które mają z nią niewiele wspólnego, natomiast ta prawdziwa jest bagatelizowana, nieokreślana. Widzę to w mediach, serialach i w życiu, bo propaganda skutecznie psuje ludzkie umysły i pojmowanie świata.

Serial "Pierwsza miłość", moim zdaniem jedena z bardziej psujących młodzież produkcji. Tytuł, przynajmniej na początku, miał określać pierwsze zakochania, związki, młodych bohaterów. W tym momencie, domyślam się większość przeszła przez kilka stanów zakochania, a miłości ciągle jak na lekarstwo. Wiadomo, że ta i podobne produkcje ogłupiają, otępiają, postaci i ich zachowania są białoczarne, jednoznaczne, nie ma miejsca na myślenie, nie ma możliwości głębszego zrozumienia, wczucia się. Potem te wzorce są nieświadomie przenoszone na realne życie, problemy, które już tak proste, jednoznaczne, białoczarne nie są. Główna recepta na związek, problem, to rozstanie.

Mit "małżeństwo bez miłości", w który, domyślam się, nadal się wierzy, sama wierzyłam. Proces polegał na wyborze przyszłego męża, żony dla syna, córki przez rodziców. Nie mogę sie zgodzić, że miedzy młodymi nie powstawał stan miłości, natomiast można stwierdzić, że w wielu przypadkach (bo pewnie nie we wszystkich) byli pozbawiani uczucia zakochania, motylków w brzuchu, wylewu endorfiny, co jest bardzo przyjemnym wstępem do miłości, ale nie jest koniecznym elementem do jej zbudowania.

Żeby to lepiej wytłumaczyć zejdę z miłości damsko - męskiej, wejdę na płaszczyznę miłości rodzicielskiej, braterskiej, przyjacielskiej. Przecież nie zakochujemy się w rodzicach, rodzeństwie, czy w przyjacielu, a stan miłości, niewątpliwie w tych związkach międzyludzkich występuje.

Zakochanie jest bujne, emocjonalne, kolorowe, wzbudza również w obserwatorach emocje, dlatego łatwo się sprzedaje. Miłość jest nudna, stabilniejsza, to ta zwykła codzienność w życiu rodzinnym, wspólne pokonywanie trudności, wspólne posiłki, sprzeczki po prostu trwanie. W miłości nie ma ciągłych ochów i achów, zachwytów nawet nad wadami, miłość jest bezwarunkowa: wkurzacie mnie dzieci swoim bałaganiarstwem, czasem mam ochotę was udusić, ale w chwili zagrożenia będę was broniła, jak lwica.

"Umiera świat na brak miłości", bo nazbyt pokładamy nadzieję, zachwyt w uczuciu zakochania. Pragniemy emocji na wysokich obrotach motyli, zachwytu, zafascynowania, wmówino nam, oszukano, że tak powinna wyglądać miłość. Przecież można się kilkukrotnie zadużyć w tej samej osobie. Zrównanie miłości z zakochaniem rozwala rodziny, bo świat stawia na równi miłość rodzinną, dzieci, tworzoną latami, z chwilowym (bo góra 2letnim) uczuciem zakochania. Świat mówi, skoro ją pokochałeś zostaw rodzinę, biegnij za "miłością" do koleżanki z pracy, bo jest ładna i masz z nią full kontakt. Jeśli człowiek uwierzył, że zakochanie jest równe, a nawet ważniejsze od więzi, miłości rodzinnej, poleci, rujnując rodzinę. Totalny brak odpowiedzialności, dojrzałości, okropny w skutkach. Zalany endorfinami mózg, kieruje losem rodziny, straszne. Nie koniecznie tej już zbudowanej. Niedojrzałość bawi się w związki, w rodzinę. Dziewczynki - księżniczki, wybierają chłopaczków - wariatów, bo tacy dostarczają wiele emocji. Miłość rodzinną dostajemy z automatu, wzrastamy w niej, więzi są niezwykle silne, natomiast do zbudowania miłości, własnej rodziny, potrzebna jest dojrzałość, nie wybieramy sobie pana do przytulania, a ojca dla naszych dzieci. Bierzmy odpowiedzialność za życie, wychowanie naszych dzieci, nawet, gdy nie ma ich w najbliższych planach.

"Umiera świat, na brak miłości..."

Szukajmy miłości w pięknie codzienności.

I wiecie co, jakoś dobrze mi ze świadomością, że miłość buduje się latami, że jest to coś tak wzniosłego, wyjątkowego, że nie można stworzyć jej ot tak. Zakochanie oczywiście jest bardzo miłe, to przyjemna baza miłości, ale nie podoba mi się stwierdzenie, że wystarczy rok związku i już. Chcę po latach czuć, wiedzieć, mieć świadomość, że udało mi się zdobyć ten szczyt, czego i Wam życzę :)

Marzycie o przepłynięciu oceanu miłości, czy o moczeniu stóp w stawach??

 

 

Ew.
O mnie Ew.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo